Fundusze Unijne

Ujarzmić strach – powrót do normalności z COVID-19

Pojawił się nagle. Zaskoczył tym, jak wpłynął na życie ludzi. Połączył cały świat. Nowy koronawirus odegrał w życiu wielu osób rolę, jakiej mało kto się spodziewał. Coś tak małego jak wirus wpłynęło niemal na wszystkie aspekty życia, wraz z globalną gospodarką – wywołało zmiany, których skutki będziemy odczuwać jeszcze długo.

Nie byliśmy na to przygotowani. Nie spodziewaliśmy się takich skutków. Połączyliśmy się w walce z zagrożeniem i ostatnie tygodnie są kompletnym ewenementem, jeśli chodzi o solidarność w tej walce. Świat powoli budzi się do życia, państwa zmniejszają obostrzenia, a jednak jest coś, co zostanie z nami na bardzo długo. Strach.

Strach ma wielkie oczy

W ostatnich tygodniach obserwowałam zachowania ludzi, to, jak radzą sobie z tą sytuacją, jakie opinie mają na temat wprowadzanych zakazów, czy się do nich stosują. W wielu dyskusjach pojawiały się argumenty typu „pomęczmy się teraz, żeby potem normalnie żyć”. W odpowiedzi na te argumenty rodziły mi się w głowie pytania dotyczące tego, jak ludzie wyobrażają sobie to „normalne życie”, co dla nich znaczy normalność i kiedy ma nastąpić to „potem”? Ile jesteśmy w stanie poświęcić dla tej walki? Jakie będą skutki w dłuższej perspektywie?

Im dłużej byliśmy czy jesteśmy w domach, im dłużej była zamrożona gospodarka, tym więcej pojawiało się wątpliwości co do racjonalności #zostańwdomu czy zamknięcia niektórych gałęzi gospodarki. W strachu, w obawie o zdrowie swoje i swoich najbliższych wiele osób jest gotowych poświęcić pracę, swoje swobody obywatelskie po to, by czuć się bezpiecznie.

Ten strach, który jest tak rozpowszechniony, zmienił nasze myślenie. Zmienił priorytety. Pokazał, co jest dla nas naprawdę ważne. Mnie nie tyle wirus, co epidemia strachu przed nim skłoniła do refleksji nad tym, czym będzie teraz dla nas normalność.

Ci, którzy łudzą się, że globalna kwarantanna sprawi, że wirus zniknie, pewnie się rozczarują. Nie zniknie. Będzie obecny, tak jak obecny jest wirus HIV, odry, ospy czy grypy. Z tymi potrafimy żyć, bo je znamy. SARS-CoV-2 się uczymy i musimy się z nim oswoić.

Gdyby na SARS-CoV-2 popatrzeć przez pryzmat liczb (jako specjalista zdrowia publicznego i mając chociaż elementarną wiedzę dot. epidemiologii, czuję się do tego zobligowana) to okaże się, że liczba osób zakażonych w całej populacji w Polsce stanowi ok. 2%, w populacji światowej ok. 3%. Liczba śmiertelnych przypadków COVID-19 w Polsce w stosunku do całej populacji to 0,001 %, w populacji światowej 0,002 %. Owszem, każda śmierć jest tragedią, ale kiedy już bardzo chłodno patrzy się na liczby, to strach jest znacznie mniejszy– mój przynajmniej nie ma tak wielkich oczu.

Media w epidemii strachu

Ważną rolę w postrzeganiu zagrożenia, jakim jest zakażenie wirusem SARS-CoV-2, odgrywają media. Abstrahując od kwestii prawdziwości i rzetelności przekazywanych informacji, ciągłe bombardowanie tematem nowego koronawirusa i podawanie aktualnych danych dot. liczby zachorowań na COVID-19 spowodowało u wielu ludzi, że na drugi plan zrzucili choroby, które ich bezpośrednio dotykały. Strach przed zakażeniem okazał się tak duży, że niektórzy ludzie zaczęli ignorować np. objawy zawału serca i nie wzywali zespołów ratownictwa medycznego tylko dlatego, żeby się nie zakazić, tym samym skazując się na śmierć z powodu nagłego zatrzymania krążenia.

COVID-19 nie powoduje, że znikają inne choroby. COVID-19 powoduje, że strach odbiera ludziom zdolność racjonalnego myślenia, przesłania umysł i powoduje, że zachowują się irracjonalnie.

Ta sytuacja pokazuje, jaki wpływ na ludzi mają media w kształtowaniu zachowań czy też panowaniu nad emocjami. Nie spowoduje to raczej, że ludzie zaczną inaczej patrzeć na media, czy też na własną rękę szukać rzetelnych informacji opartych na wiarygodnych źródłach. Mi osobiście brakuje w mediach wyważonych informacji, które nie są nastawione na potęgowanie strachu, ale na edukację zdrowotną. Strach jest chwytliwy, edukacja wydaje się być nudna.

Co zmienił nowy koronawirus i strach przed nim?

Na pewno takiej lekcji higieny rąk świat dawno już nie miał. Jeśli ktoś do tej pory miał opory przed przestrzeganiem tej higieny, to teraz strach spowodował, że ludzie stosują ją w życiu codziennym. W ciągu ostatnich tygodni społeczeństwo było bombardowane informacjami dot. profilaktyki chorób zakaźnych. Przekazy dot. prawidłowego mycia rąk przybierały najrozmaitszą formę i przyniosły efekty w postaci większej świadomości co do higieny.

Edukacja zdrowotna okazuje się być kluczowa w walce z zagrożeniem epidemiologicznym. Braki jakie zaobserwowałam, to, jak mocny nacisk rządy państw położyły na ten element walki z nowym koronawirusem, pokazuje, jak ważne jest uczenie ludzi zarządzania zdrowiem i budowania potencjału zdrowotnego. Na polu nabywania kompetencji zdrowotnych przez społeczeństwo jest wiele do zrobienia, a kierunki działań powinny być rozproszone i dostosowane do grup odbiorców. W najbliższych miesiącach temat higieny, budowania odporności, prewencji chorób będzie ważny dla wielu osób. Może i już niektórzy mają przesyt informacji w tym temacie,jednak z własnych doświadczeń wiem, że edukacja w obszarze zdrowia musi być ciągła, a nie jednorazowa. Do tego zawsze zachęcałam pracodawców, z którymi pracowałam przy okazji różnych projektów z zakresu zarządzania zdrowiem. Więcej o roli pracodawców w tworzeniu nowej rzeczywistości z COVID-19 napiszę w kolejnym artykule – wypatrujcie go na blogu Team Prevent Poland.

Próbując określić nową normalność musimy przyzwyczaić się do zmian, jakie nas czekają. To nie będzie normalność, jaką znaliśmy do tej pory. Życie społeczne już się zmieniło, procesy produkcyjne są w trakcie zmian, firmy wprowadzają procedury bezpieczeństwa epidemiologicznego. Zostaną z nami higiena rąk, dezynfekcja, dystans, maseczki czy rękawiczki, a przede wszystkim, na co ogromnie liczę, zostanie z nami wyczulenie społeczne na dbanie o bezpieczeństwo nie tylko swoje, ale też innych. Zawsze z przerażeniem słuchałam o przypadkach osób, które przychodziły do pracy mimo grypy czy przeziębienia, bo czuły się na tyle dobrze żeby „normalnie” pracować. Pomijając oczywisty spadek efektywności w czasie choroby, te osoby zwyczajnie szerzyły chorobę wśród innych osób, co uderzało nie tylko w jednostki, ale też w firmy. Czy społeczna akceptacja na takie zachowania będzie mniejsza? Myślę, że tak, jednak ciężko przewidzieć, na jak długo. Być może tylko tak długo, jak długo ludzie będą czuć lęk. Tutaj jest pole do działania, by te zmiany nie wynikały z lęku, lecz ze świadomości zdrowotnej – wtedy dopiero będziemy mogli mówić o świadomym zarządzaniu zdrowiem.

Prewencja kosztem ekologii

To co może martwić, to trend, jaki już teraz powoli obserwuję – odchodzenie od ekologicznych rozwiązań na rzecz tych jednorazowych i bezpiecznych. W wyniku całej tej epidemii ekologia wydaje się tracić na znaczeniu. Ludzi coraz mniej na nią stać, firmy wstrzymują projekty ekologiczne w obawie przed niewiadomym i szukając oszczędności. Nie ma się co oszukiwać – ekologiczne rozwiązania bywają droższe od tych standardowych. Czy w takim razie strach spowoduje, że wrócimy do przedmiotów jednorazowego użytku? Raczej tak, bo tych nie trzeba będzie dezynfekować, bo będą tańsze i prostsze w użytkowaniu.

Nie możemy jednak pozwolić, by prewencja przysłoniła nam oczy i byśmy zapomnieli o miejscu, w którym żyjemy. Edukacja ekologiczna powinna się zmienić (m.in. uwzględnić aspekt bezpieczeństwa epidemiologicznego) i nieco dostosować do nowych warunków, ale też nie należy jej zarzucać. O jej istocie i konieczności mówią chociażby widoki zaśmieconych parkingów czy chodników, na których widać porzucone rękawiczki czy maseczki. Nie w takim świecie brudu chcemy żyć, nie do takiego się przyzwyczailiśmy, nie taki świat jest normalny – tu o normalność musimy zawalczyć (znów edukacją i dobrym przykładem).

Jaka będzie nasza normalność?

Inna. Nie wrócimy cudownie do tego, co było przed COVID-19. Oprócz bezpieczeństwa epidemiologicznego borykać się będziemy z minimalizowaniem epidemii strachu, by jej skutki nie były tragiczne tam, gdzie można było tego uniknąć.

Edukacja zdrowotna w nowej rzeczywistości będzie kluczowa, musi być ciągła, by była efektywna. Działania prozdrowotne, pozwalające budować potencjał zdrowotny wpiszą się w normalność, jaka jest przed nami.

A jak Wy sobie wyobrażacie powrót do normalności? Będzie inna, czy liczycie na powrót do stanu sprzed epidemii? Co zmieni się Waszym zdaniem? Ciekawa jestem Waszych spostrzeżeń – zachęcam do podzielenia się nimi w komentarzach.

Autor: Wioleta Kojzar, Dyrektor Zarządzania Zdrowiem